- Co ty tu robisz? - spytałem lekko
zaskoczony.
- Pattie do mnie zadzwoniła i
powiedziała, żebym przyjechał. Nie stój tak, wchodź do środka.
Wykonałem polecenie ojca. Zdjąłem
skórzaną kurtkę, którą chwilę potem powiesiłem na metalowym wieszaku i
poszedłem do salonu. Rodzice byli na kanapie, więc usiadłem na fotelu, tuż na
przeciwko nich. Po ich minach zorientowałem się, że ojciec wie już o wszystkim.
Mimo to opowiedziałem im całą historię, którą skończyłem mówiąc o dzisiejszym
dniu. Mama była całkiem spokojna, czego nie można powiedzieć o Jeremy'm. Zrobił
mi niezłą awanturę. Chyba zapomniał, że będąc w moim wieku miał dokładnie taki
sam problem. W końcu zaczął obwiniać za to wszystko Pattie. Kazałem wyjść mu
stamtąd, bo nie chciałem, by sprawiał jej jeszcze większą przykrość. Ojciec
posłuchał moich próśb i szybko wyszedł.
Niestety zawiodłem ją kolejny raz.
Gdybym porozmawiał z nim wcześniej, teraz zachowałby się zupełnie inaczej.
Nie wróciłem do domu, spałem u
Pattie. Kolejną noc również spędziłem u mamy. Było świetnie. Wydaje mi się, że
oboje potrzebowaliśmy tego. Mam już 19 lat, ale nadal jestem jej małym
chłopcem.
Następnego dnia zadzwoniłem do
Scooter’a i Usher’a i zaprosiłem ich do siebie na obiad. Gotowanie nie jest
moją mocną stroną, więc jak tylko przyjechali, poprosiłem Kenny’ego, by zawiózł
nas do mojej ulubionej restauracji. Po posiłku mieliśmy mnóstwo czasu na
obgadanie wielu ważnych spraw. Jedną z nich był…
PattyRazem z Sashą przeleżałyśmy w domu cały tydzień. Codziennie faszerowałyśmy się różnego rodzaju tabletkami i piłyśmy okropne syropy, by jak najszybciej wrócić do zdrowia. Byłyśmy tak osłabione, że nie miałyśmy nawet siły na jakiekolwiek rozmowy. Od rana do wieczora czytałyśmy gazety i książki (nareszcie miałam czas na przeczytanie nowej książki Justina). Nie mogłam nic powiedzieć – to było straszne. Przez to wszystko odechciało mi się nawet normalnie odpisywać na sms’y Justina i moje odpowiedzi składały się zazwyczaj z kilku słów. Miałam tylko nadzieję, że chłopak nie odbierze tego źle i zrozumie, że jeśli mało mówię, to mój stan musi być naprawdę ciężki. Sashy również to wszystko ni było na rękę, ponieważ w tym czasie ktoś inny musiał zarządzać pralnią. Obiecałam kobiecie, że jak tylko wszystko wróci do normy, pomogę jej – zwłaszcza, że zbliżający się okres świąt przynosił ze sobą masę klientów.
Postanowiłam kupić prezenty dopiero
przed samymi świętami. Nie był to najlepszy pomysł, ale na początku grudnia
ledwo co było mnie stać nawet na jeden z nich. Umówiłam się z Sashą, że całą
moją pensję otrzymam 20 grudnia. Tego dnia, po skończonej pracy, wybrałam się
na prawdziwe świąteczne zakupy. Mojej współlokatorce zakupiłam kolorowy
fartuszek i książkę kucharską, a Alexis dziennik i płytę naszego ulubionego
zespołu (Coldplay! ♥) . Było mnie też stać na coś dla Nando. Poszłam po
najmniejszej linii oporu i kupiłam mu perfumy. Niestety nie znalazłam niczego,
co spodobałoby się moim rodzicom. Na szczęście nie musiałam spieszyć się z
kupowaniem prezentów dla nich, ponieważ mimo moich szczerych chęci i wielkich
starań, nie udało mi się kupić biletu na samolot do Polski. Postanowiłam więc,
że dam im coś przy najbliższej okazji. Szkoda tylko, że tak naprawdę żadne z
nas nie wiedziało, kiedy ona nastąpi.
Zadzwoniłem do Alfredo i spytałem,
czy pomoże mi wybrać prezenty. Przyjaciel zgodził się i umówiliśmy się na
popołudnie. Spotkaliśmy się w jednym z największych domów handlowych w LA. Oczywiście zabrałem ze sobą Kenny'ego. Żeby było śmiesznie (żeby było bezpiecznie) przebraliśmy się. Ja i Alfredo za elfy, a Kenny za św. Mikołaja.
Kompletnie zapomniałam o Justinie.
Dopiero w domu uświadomiłam sobie, że nic dla
niego nie mam. Wydałam praktycznie wszystkie pieniądze, więc nie było mnie
nawet stać na coś porządnego, w przeciwieństwie do niego. Just mógł pozwolić
sobie na wszystko, a ja? W tym momencie nie mogłam pozwolić sobie na nic. Byłam
na siebie wściekła. Cały wieczór myślałam o tym, jak bardzo nawaliłam.
Uspokoiłam się dopiero po rozmowie z Sashą.
Justin
Kiedy miałem już kupione wszystkie
prezenty, przypomniałem sobie o Patty. W ogóle nie wiedziałem, co mogę jej
podarować. Chłopaki podrzucili mi kilka pomysłów, ale żaden z nich nie był
odpowiedni. Ona jest wyjątkową osobą, więc prezent dla niej musiał być
dokładnie taki sam. Jeśli chodzi o Selenę, to nie miałem większego kłopotu.
Poza tym nie chciałem obdarowywać jej strasznie drogimi prezentami. Do świąt
miałem jeszcze sporo czasu, więc byłem pewien, że uda mi się wymyślić coś, co
przebije wszystko to, co kiedykolwiek otrzymała Patty. Z czasem okazało się, że
zrealizowanie mojego pomysłu wcale nie było takie łatwe...
8 grudnia
Byłem na nogach już o szóstej, ponieważ wizyta u lekarza była na siódmą. Umówiliśmy się z nim tak wcześnie, żeby uniknąć tłumów paparazzi. Niestety nic nie stanowi dla nich żadnej przeszkody. Towarzyszyli mi przez cały ranek. Zaraz jak wyszedłem z domu, usłyszałem tysiące pytań. Zaniepokoiłem się, bo większość z nich dotyczyła Patty.
Byłem na nogach już o szóstej, ponieważ wizyta u lekarza była na siódmą. Umówiliśmy się z nim tak wcześnie, żeby uniknąć tłumów paparazzi. Niestety nic nie stanowi dla nich żadnej przeszkody. Towarzyszyli mi przez cały ranek. Zaraz jak wyszedłem z domu, usłyszałem tysiące pytań. Zaniepokoiłem się, bo większość z nich dotyczyła Patty.
Po Selenę pojechałem sam, ponieważ uważałem, że nie potrzebuję żadnej obstawy. Dziewczyna czekała na mnie na werandzie. Szczerze mówiąc tęskniłem za nią, cholernie. Tak bardzo brakowało mi tej mojej Seleny. Szybko jednak przerwałem swoje rozmyślania i wysiadłem z auta, by otworzyć jej drzwi. Mimo wszystko posiadam szacunek do każdej kobiety - nawet do niej. Przywitaliśmy się dając sobie buziaka w policzek. Ku mojemu zdziwieniu Sel nie odzywała się przez całą drogę. Ja też nie byłem zbyt rozmowny. Spytałem tylko jak się czuje i czy boi się wizyty. Chcąc przerwać tą niezręczną ciszę, włączyłem radio.
Nie byliśmy tam zbyt długo. Lekarz przepisał dziewczynie nowe leki i zrobił jej USG. Zapewniał nas, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Oboje odetchnęliśmy z ulgą. Zapowiedział nam również wstępny termin porodu - luty.
Musieliśmy wyjść tyłem, ponieważ przed szpitalem czekała na nas masa fotoreporterów. Jak na złość nawet tam spotkaliśmy ich. Jechali za mną cały czas. Najpierw towarzyszyli mi w drodze do domu państwa Gomez, potem w drodze do mnie. Wkurzyłem się na nich i zatrzymałem się na poboczu. Otworzyłem okno, a oni od razu przybiegli do mnie. Nie chciałem słuchać tych głupot. Paparazzi nigdy nie wiedzą kiedy przestać, więc po prostu powiedziałem, że ich nie lubię i odjechałem z piskiem opon <klik>.
21 grudnia
Pakowałem się od samego rana. Wylatywaliśmy następnego dnia i nie chciałem niczego zapomnieć, a zwłaszcza prezentów dla dziadków. Miałem nadzieję, że zobaczę się z Patty w święta, jednak mama zdecydowała, że do LA wrócimy dopiero w nowym roku. Pojechałem do niej, żeby dać jej prezent, złożyć życzenia i pożegnać się.
Nie byliśmy tam zbyt długo. Lekarz przepisał dziewczynie nowe leki i zrobił jej USG. Zapewniał nas, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Oboje odetchnęliśmy z ulgą. Zapowiedział nam również wstępny termin porodu - luty.
Musieliśmy wyjść tyłem, ponieważ przed szpitalem czekała na nas masa fotoreporterów. Jak na złość nawet tam spotkaliśmy ich. Jechali za mną cały czas. Najpierw towarzyszyli mi w drodze do domu państwa Gomez, potem w drodze do mnie. Wkurzyłem się na nich i zatrzymałem się na poboczu. Otworzyłem okno, a oni od razu przybiegli do mnie. Nie chciałem słuchać tych głupot. Paparazzi nigdy nie wiedzą kiedy przestać, więc po prostu powiedziałem, że ich nie lubię i odjechałem z piskiem opon <klik>.
21 grudnia
Pakowałem się od samego rana. Wylatywaliśmy następnego dnia i nie chciałem niczego zapomnieć, a zwłaszcza prezentów dla dziadków. Miałem nadzieję, że zobaczę się z Patty w święta, jednak mama zdecydowała, że do LA wrócimy dopiero w nowym roku. Pojechałem do niej, żeby dać jej prezent, złożyć życzenia i pożegnać się.
Patty
Zadzwoniła do mnie Alexis. Gadałyśmy dobrą godzinę. Szkoda tylko, że przyjaciółka dopiero pod koniec rozmowy oznajmiła mi, że całe święta spędzi w Hiszpanii. Załamałam się. Nie chciałam jednak okazywać jej tego w żaden sposób, ponieważ Alex była strasznie podekscytowana i bardzo ucieszona. Szybko zakończyłam rozmowę, kiedy usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi. Byłam pewna, że to Justin. Ostatnio wspominał coś o tym, że mnie odwiedzi. Telefon rzuciłam na łóżko i pobiegłam do przedpokoju. Miałam rację, to był mój ukochany. Minęła dłuższa chwila zanim którekolwiek z nas odezwało się. Wreszcie zaprosiłam go do środka. Biebs uśmiechał się od ucha do ucha. Moja twarz nie posiadała tej chwili bez żadnego wyrazu. Nie miałam ochoty na żadne uśmiechy, bo było mi strasznie przykro, ale starałam się to ukryć.
- Co się
stało? - spytał chłopak.
- Nic, czemu
pytasz? - skłamałam.
- Bo jesteś
smutna i widzę, że coś cię męczy. - powiedział Justin próbując mnie objąć, jednak nie pozwoliłam mu na to.
- Nic mi nie
jest! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. On zbliżył się ponownie, ale tym razem nie udało mi się wyrwać z jego uścisku.
- Na pewno?
- Tak.
- Chyba nie - powiedział ze śmiechem. - Dowiem się wreszcie, o co chodzi?
- Nie.
- Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć dosłownie wszystko, tak? - swoją prawą dłonią złapał mój podbródek i podniósł go do góry, po czym kciukiem otarł łzy i spojrzał mi w oczy. Nie chciałam męczyć go swoimi problemami, więc nie odezwałam się ani słowem. Złapałam go tylko za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju.
- Od kogo są te wszystkie prezenty? - spytał z ironią wchodząc do sypialni. - Dzięki, że pofatygowałaś się i rozpakowałaś je - powiedział oschle siadając na łóżku. Było mi strasznie głupio i zamiast wytłumaczyć mu, że nie byłam w stanie sprawdzić ich zawartości, po prostu zamilkłam.
- Mam coś dla ciebie. Jutro rano lecimy do Kanady, więc muszę dać ci to już dzisiaj – powiedział i wręczył mi kopertę z czerwoną kokardką. – Otwórz dopiero wtedy, kiedy zobaczysz pierwszą gwiazdkę, dobrze?
- Jasne, nie ma sprawy. Dziękuję – odpowiedziałam bez entuzjazmu i pocałowałam go w policzek.
Położył się na mnie jedną ręką opierając się o materac, drugą kładąc na moim biuście. Całując mnie zjeżdżał coraz niżej. Zatrzymał się na udzie, które po chwili zaczął zmysłowo masować. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy znów uśmiechając się od ucha do ucha. - Chyba nie - powiedział ze śmiechem. - Dowiem się wreszcie, o co chodzi?
- Nie.
- Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć dosłownie wszystko, tak? - swoją prawą dłonią złapał mój podbródek i podniósł go do góry, po czym kciukiem otarł łzy i spojrzał mi w oczy. Nie chciałam męczyć go swoimi problemami, więc nie odezwałam się ani słowem. Złapałam go tylko za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju.
- Od kogo są te wszystkie prezenty? - spytał z ironią wchodząc do sypialni. - Dzięki, że pofatygowałaś się i rozpakowałaś je - powiedział oschle siadając na łóżku. Było mi strasznie głupio i zamiast wytłumaczyć mu, że nie byłam w stanie sprawdzić ich zawartości, po prostu zamilkłam.
- Mam coś dla ciebie. Jutro rano lecimy do Kanady, więc muszę dać ci to już dzisiaj – powiedział i wręczył mi kopertę z czerwoną kokardką. – Otwórz dopiero wtedy, kiedy zobaczysz pierwszą gwiazdkę, dobrze?
- Jasne, nie ma sprawy. Dziękuję – odpowiedziałam bez entuzjazmu i pocałowałam go w policzek.
Chłopak przytulił mnie do siebie, a ja znów zaczęłam płakać. Chciałam zapaść się pod ziemię. Po pierwsze
nie miałam dla niego nic, po drugie byłam zmuszona spędzić święta w
Stanach, a żeby tego było mało, Alexis poleciała do Hiszpanii. O żadnej z tych spraw nie wspomniałam mu ani
słowem - na początku. Potem jakoś to ze mnie wyciągnął. To pewnie sprawka tych wszystkich pocałunków...
- Tęskniłem, bardzo - wyszeptał. Jego usta powoli zbliżyły się do moich, ale ostatecznie wylądowały na szyi. Obie ręce spoczęły na moich biodrach. Ściągnął z siebie koszulkę, a po chwili uczynił to samo z moją bluzką. Jeździłam dłońmi po gołym torsie stopniowo zjeżdżając w dół. Jednym szybkim ruchem rozpięłam jego spodnie, a on zdjął ze mnie dresy (Patty dresiarz xd). Justin miał na sobie rurki, więc udało mi się opuścić je tylko do kolan. Swoje pocałunki przeniósł na piersi i brzuch. Jego ręce wciąż spoczywały na moich biodrach i od czasu do czasu bawiły się moją koronkową bielizną. Chłopak przygniótł mnie całym swoim ciałem i szybkim ruchem rozpiął mój stanik. Pocałował mnie w usta i tym samym znów połączył nasze języki. Jego ciepłe dłonie powędrowały na moje piersi. Podniosłam się go góry i usiadłam na nim okrakiem. Poczułam delikatne wibracje, a po chwili usłyszeliśmy dzwoniący telefon Justina. Chłopak oderwał ode mnie swoje usta dopiero wtedy, kiedy wyciągnął z kieszeni komórkę. Zeszłam z niego i opadłam na łóżko. Założyłam spodnie i leżącą na podłodze bluzkę. Biebs odebrał telefon. Jego twarz przybrała bardzo dziwny wyraz. Spojrzałam na niego znacząco, a on przyłożył tylko palec do ust. Usiadłam bliżej niego i nadstawiłam uszu. Usłyszałam głos Seleny...
jak ja lubię twój sposób pisania . Rozdział mi się bardzo podoba <3 @just_breathe_ ;D
OdpowiedzUsuńMój, czyli jaki? ;) Nie należy do najlepszych, ale może dlatego, że jest taki smutny... dziękuję bardzo kochanie ♥
Usuńświetny <3 bieber porno pod koniec XD jestem ciekawa, po co dzwoniła selena... czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńCały rozdział był smutny, więc musiałam ożywić go w ''pewien'' sposób xd też jestem ciekawa ;) dzięki wielkie ♥
UsuńW takim momencie przerwała im ona.... Czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńSelena nie odpuszcza tak łatwo i jak widać nie daje Justinowi spokoju.
UsuńCieszę się bardzo i mam nadzieję, że szybko dowiecie się, po co dzwoniła ;) ♥
kiedy następny?
OdpowiedzUsuńMoże dzisiaj :D chociaż nie wiem, czy dam radę, ale bądźcie czujni, bo na pewno dodam coś jeszcze w tym roku ;)
UsuńBoże, boże, boziuniu dawaj następny! nie wytrzymam do następnego no!
OdpowiedzUsuńMiał być wczoraj, miał być dzisiaj, ale jeśli dobrze pójdzie, to będzie dzisiaj w nocy albo jutro rano :D mam nadzieję, że dotrzymam słowa i wgl cieszę się, że nie możecie doczekać się kolejnego <3
Usuń