niedziela, 1 września 2013

31.

Od tego dnia wchodzenie po schodach kojarzy mi się jeszcze gorzej niż wcześniej. To była prawdziwa męczarnia, zarówno dla mnie jak i dla Justina. Idol nastolatek, nie tyle nie był w stanie, co nie chciał wejść na górę. Co chwilę mnie przepraszał i powtarzał, że nie ma zamiaru zostawać u mnie na noc, tylko jechać do Seleny i żądać przeprosin. Starałam się go przekonać, że to nie jest dobry pomysł, bo w ten sposób tylko i wyłącznie pogorszy swoją, a raczej naszą sytuację. Tkwiliśmy w tym razem i razem musieliśmy to wszystko odkręcić, dlatego za wszelką cenę próbowałam zaciągnąć go do mieszkania.
Dobrze wiedziałam, że Bieber nie przyjechał do mnie od tak sobie. Byłam pewna, że znów jest pod wpływem, jednak widząc jego zakłopotanie nie próbowałam nawet poruszać tego tematu. Często mam dla niego za dobre serce i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale czasami warto jest odpuścić, bo nasza ingerencja w pewne sprawy nie zawsze może przynieść dobre rezultaty.
Justin zatrzymywał się co trzy schodki i próbował wrócić na dół. Wtedy biegłam za nim i zaciągałam go z powrotem na górę. ''Walcząc'' z tym małym uparciuchem spaliłam na pewno sporo kalorii. Gra była jednak warta świeczki, bo po dobrych dwudziestu minutach udało nam się dotrzeć pod moje mieszkanie. Justin nie zdołał na szczęście zwiać, ponieważ szybko otworzyłam drzwi i wepchnęłam go do środka. 
- Ciii - wyszeptałam przykładając palec do ust. - Masz być cicho, bo Sasha jest w domu. Zapomnij o jakiejkolwiek ucieczce. Zostaniesz tu, dopóki nie dojdziesz do siebie, jasne? 
- Ale ze mną jest wszystko w porządku, za to z Seleną...
- Justin, przestań! Idziemy spać - powiedziałam stanowczo i skierowałam go w stronę mojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak nie próbował się nawet opierać.
Wszedł do środka i rzucił się prosto na łóżko. Przytulił jedną z poduszek leżących obok i przymknął oczy. Spojrzałam na niego z politowaniem i zaśmiałam się pod nosem.
- No co, przecież mieliśmy iść spać - powiedział, po czym głośno się zaśmiał.
- A ty miałeś być cicho - zwróciłam mu uwagę.
- A co, jeśli nie będę?
- Wtedy zrobię ci krzywdę - zażartowałam.
- Ty? Patty, nie rozśmieszaj mnie - powiedział całkiem poważnie.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zaczęłam go łaskotać. Chłopak wykręcał się na wszystkie strony. Po chwili przestałam go torturować, ponieważ nie chciałam obudzić Sashy.
- No dobra, miałaś rację - uśmiechnął się szeroko po czym zdjął skórzaną kurtkę i ściągnął z siebie biały T-shirt. Chwilę później wstał z łóżka i zrobił to samo z rurkami, po czym wszystkie ubrania rzucił na krzesło.
- Ja jestem gotowy do spania, a ty? - Zapytał, ale byłam zbyt wpatrzona w jego pięknie wyrzeźbiony tors, by móc cokolwiek odpowiedzieć. Pokiwałam tylko głową i przesunęłam się pod ścianę, robiąc mu w ten sposób miejsce na łóżku. Kiedy tylko położył się obok, wtuliłam się w niego i usnęłam. 
Obudziła mnie piosenka ''Baby'', która od dawien dawna rozbrzmiewa w moim pokoju każdego ranka.
Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej i wyłączyłam alarm. Była godzina ósma. Spojrzałam na Justina, który spał, jak zabity. Zaśmiałam się cicho na myśl, że nie zdołała obudzić go jego piosenka.
Wstałam, poszłam pod prysznic, ubrałam się i zabrałam za przygotowywanie śniadania. Poszłam na łatwiznę robiąc zwykłe kanapki z szynką i serem oraz zaparzając każdemu z nas kubek kawy.
Wróciłam do pokoju, by obudzić Justina. Podeszłam do łóżka, usiadłam na jego brzegu i delikatnie potrząsnęłam chłopakiem.
- Justin, wstawaj - powiedziałam spokojnie.
- Już, chwila - odpowiedział, po czym obrócił się na drugi bok. Złapałam go i potrząsnęłam ponownie, mocniej niż wcześniej.
- Nie ma spania! - krzyknęłam mu prosto do ucha.
JB chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie, po czym obrócił się i zaczął mnie łaskotać. Leżał na mnie, więc nie miałam jak uciec.
- To za wczoraj, mały potworze - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta.



***

Kiedy skończyłam zmywać, wróciłam do swojego pokoju, w którym ubierał się Justin. Chłopak stał przy oknie trzymając w ręku telefon i kiedy tylko podeszłam do niego, obrócił się w moją stronę i zaśmiał się pod nosem.
- Co jest? - Spytałam zaniepokojona.
- Wyjrzyj przez okno - rzucił zdenerwowany. Chcąc dowiedzieć się, co jest przyczyną złego humoru mojego chłopaka zrobiłam to, co mi kazał. Podeszłam do okna i odsunęłam zasłaniającą je zasłonkę. Nie wierzyłam własnym oczom. Na zewnątrz roiło się od paparazzi, którzy tylko czekali, aż wyjdziemy ze środka.
- Skąd wiedziałeś, że tu są?
- Przed chwilą dzwonił do mnie Kenny i powiedział, że czeka na nas na dole. Kompletnie nie wiedziałem, dlaczego tu jest, ale nie zadawałem mu żadnych pytań. Wyjrzałem przez okno i szybko zorientowałem się, po co przyjechał.
- Jak wyjdziemy razem, to znowu znajdziemy się na okładkach szmatławców - powiedziałam zmartwiona.
- Szczerze mówiąc mam już gdzieś to, czy o nas napiszą czy nie. Najważniejsze, że ci co powinni znają prawdę i że Beliebers i tak nie uwierzą w zmyślone historie Seleny. - Justin spuścił wzrok, po czym ponownie spojrzał mi prosto w oczy. - A co, jeśli się od nas odwrócą? Co będzie, jeśli zostawią mnie, kiedy potrzebuję ich najbardziej?
- Już raz próbowano wkręcić cię w coś podobnego i Beliebers nie uwierzyli nikomu innemu tylko tobie. Wiedzieli, że nie jesteś zdolny do czegoś takiego.
- To było dawno, a ta kobieta była ode mnie starsza. Byliśmy z Seleną dość długo, fani dobrze wiedzą, co nas łączyło, ale wiedzą też, co łączy mnie i ciebie, dlatego nie zdziwię się, jak jej uwierzą.
Westchnęłam głęboko i przytuliłam się do niego, ponieważ dotarło do mnie, że Justin może mieć rację. Poczułam się winna, bo gdyby nie ja Jelena wciąż by istniała i pewnie miała by się całkiem dobrze. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie chcąc, by chłopak je zauważył wtuliłam się w niego mocniej i otarłam je ukradkiem.

***

- Justin, boję się - wyszeptałam stojąc przy drzwiach do klatki.
- Nie bój się, jestem przy tobie - powiedział i ścisnął moją rękę. - Poza tym po drugiej stronie czeka na nas Kenny, który nie pozwoli nikomu nas skrzywdzić. 
- Masz rację, nie ma się czego bać - odpowiedziałam niepewnie, po czym JB popchnął drzwi i pociągnął mnie za sobą na zewnątrz. W jednej chwili rzucił się na nas tłum wścibskich paparazzi. Zadawali nam mnóstwo pytań, ale ani ja ani Justin nie odpowiedzieliśmy na żadne z nich. Naszym celem było dostanie się do Kenny'ego, który czekał na nas tuż za gromadą fotoreporterów, przez którą próbowaliśmy się przecisnąć.
- Do samochodu! - Zawołał ochroniarz, kiedy udało nam się wyjść z tłumu. Justin w mgnieniu oka otworzył tylne drzwi i oboje wpakowaliśmy się do środka. To i tak nic nie dało. Paparazzi otoczyli samochód, zaczęli walić pięściami w szyby i karoserię myśląc, że to coś da. Chcieliśmy jak najszybciej odjechać, jednak nie mogliśmy się ruszyć, bo niektórzy z reporterów stali tuż przed samochodem. 
- Justin, może jednak powinniśmy z nimi porozmawiać. Może wtedy się choć trochę uspokoją. - Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem. - Boże, co ja wygaduję? Przepraszam, po prostu jestem strasznie zestresowana i chcę jak najszybciej się stąd wyrwać. - Just złapał mnie za rękę i ścisnął ją mocno dodając mi tym trochę otuchy.
Po pewnym czasie udało nam się wreszcie ruszyć z miejsca.Wiedziałam jednak, że to dopiero początek. Paparazzi są wszędzie, dlatego mogli zaatakować nas ponownie w każdej chwili.
- Gdzie jedziemy? - Spytał Kenny.
- Do mnie - odpowiedział stanowczo Justin.
- A nie miałeś czasem porozmawiać z Seleną? - Chłopak nie odpowiedział. Obrócił głowę w drugą stronę i udawał, że nie słyszał pytania. Wpatrywał się w okno jak gdyby nigdy nic, a ja nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony zrobiłam to samo. ''Trzeźwy Justin nie jest już taki odważny...'' - pomyślałam. 



Przepraszam za tak długą nieobecność. Nie będę ukrywała, że napisanie tego strasznie nudnego rozdziału zajęło mi bardzo dużo czasu. Dlatego też nie było mnie tak długo. Z resztą nie chciałam dodawać tu jakiegoś wielkiego gniota. Mam nadzieję, że nie jest aż tak tragicznie :)
Komentarze jak zawsze mile widziane.
#muchlove
Patty