piątek, 2 listopada 2012

19.

Patty
Opadłam na łóżko, wtuliłam się w swojego misia i zaczęłam płakać. Dobrze wiedziałam, że Sasha też maczała w tym wszystkim palce.  Czemu nikt mnie nie słuchał? Czemu nikt nie liczył się z moim zdaniem? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać, a tym bardziej leżeć razem w łóżku...
Było dopiero przed dziesiątą, więc postanowiłam zdrzemnąć się jeszcze trochę. Nie udało mi się to, bo wciąż myślałam o nim. Zadzwoniłam po Alexis, która zjawiła się lada chwila. Opowiedziałam jej o tym, co się działo.
- Nie chciałam go wczoraj puścić, więc został u mnie i spał na kanapie. Szczerze mówiąc ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam pełny kubek stojący na stole. Kawa była ciepła, a ja wstałam w pół do dziewiątej. Czyli musiał wyjść ode mnie po ósmej.
- To on umie rozbić kawę? Ale zdolniacha - powiedziałam z ironią. - Siedział u mnie aż tak długo?!  Nie... czemu wszystko jest przeciwko mnie? Ciekawe, co jeszcze wymyśli. Na dowidzenia powiedział, że to jeszcze nie koniec. Koniec czego? Jeśli jeszcze się nie zorientował, to nasz koniec był już dawno.
- Patty, przestań. On cię kocha. Z resztą ty jego też i musicie to wszystko naprawić, nie ma innej opcji.
- Widzę, że ty również trzymasz jego stronę. Może lepiej będzie, jak wy też zostawcie mnie w spokoju!
Znów zaczęłam płakać. Głowę schowałam w poduszkę, a kiedy ją podniosłam, Alexis już nie było. Chociaż ona jedna zastosowała się do mojej prośby.
Tak jak już mówiłam, pomagałam Sashy w pralni. Czasami jednak nie byłam w stanie iść do pracy i siedziałam w domu.
Szybko dowiedziałam się, co miał na myśli Justin mówiąc: to jeszcze nie koniec. Dzień w dzień przychodził do nas. Sasha była skłonna otworzyć mu drzwi, ale ja stanowczo zabroniłam jej tego. ''Patty, przepraszam!'', ''Wpuść mnie!'', ''Porozmawiaj ze mną!'', ''Nie gniewaj się już!'' - słyszałam to kilka razy dziennie. Każdego wieczoru otwierałam drzwi i zabierałam to, co zostawił pod nimi Justin. Były to albo różnej wielkości paczki albo bukiety kwiatów. Pudełka stawiałam w kącie swojego pokoju. Z dnia na dzień przybywało ich coraz więcej. Nie otworzyłam żadnego z nich, chociaż Sasha i Alexis ciągle namawiały mnie do tego. To samo było z kwiatami, które stały we wszystkich możliwych miejscach i ozdabiały całe mieszkanie.Znowu słyszałam jego głos. Byłam święcie przekonana, że po raz kolejny przyszedł stać godzinami pod naszym mieszkaniem, pukać, wołać mnie, prosić o wpuszczenie do środka itp., więc podbiegłam do drzwi. Dźwięk nie dochodził jednak stamtąd, więc szybko wróciłam do pokoju i wyjrzałam przez okno. Siedział na krawężniku. Na kolanach trzymał gitarę, na której grał. Po drugiej stronie ulicy stał wóz Kenny'ego, z jego śpiącym właścicielem w środku. Na dworze było strasznie zimno. Nie miałam najmniejszego zamiaru otwierać okna. Usiadłam przy biurku i wróciłam do czytania. Strasznie przeszkadzał mi śpiew Justina, nie mogłam się skupić. Książkę odłożyłam na półkę, a sama rozłożyłam się na łóżku. Nawet wtedy denerwowało mnie to jego muzykowanie. W końcu nie wytrzymałam i otworzyłam okno, przez które chwilę później wyjrzałam. Uśmiechnął się, wstał i zaczął śpiewać jeszcze głośniej. Chciałam zamknąć to okno, ale nie byłam w stanie. Chciałam wykrzyczeć mu, jak bardzo jestem obojętna na jego starania, ale również nie mogłam. W sumie nie byłam zdolna do niczego. Po prostu stałam oniemiała z wrażenia i słuchałam anioła śpiewającego mi U got it bad i Because of you <klik>. W jednej chwili do moich oczu napłynęły wielkie łzy, które zaczęły powoli spływać po moich czerwonych, chłodnych policzkach. Dopiero wtedy zamknęłam okno.
Następnego dnia wyglądałam z nadzieją, że znów go zobaczę. Tak też się stało. Już o dziesiątej rano był gotowy do koncertowania pod naszym blokiem. Kenny stał obok i siorbał kawę z papierowego kubka. Od czasu do czasu robił za chórek Justina, jednak nie wychodziło mu to najlepiej. Bieber rozpoczął  od Favorite girl. Potem zaczął śpiewać Never let you go <klik> & <klik> - jedne z moich ulubionych ♥ Tego dnia nie otwierałam okna. Siedziałam pod nim oparta o ścianę i płakałam. Nie chciałam, by przestawał, ale zrobiłam coś, co zupełnie zaprzeczyło moim myślom. Wstałam, otworzyłam okno, wzięłam do ręki doniczkę i rzuciłam nią prosto w Justina. Na szczęście kwiatek wylądował obok niego. Kenny w tym czasie siedział w samochodzie i słysząc huk wybiegł z niego, by zobaczyć, czy jego podopiecznemu nic się nie stało. Spojrzał na mnie kamiennym wzrokiem, Biebs natomiast śmiał się w niebogłosy i śpiewał Heartless <klik>. Tak, byłam bez serca, ale myślałam, że to jedyny sposób na uciszenie chłopaka. Niestety nawet to go nie powstrzymało. Poszłam do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Tam też było słychać jego śpiew, który ku mojemu zdziwieniu nagle zniknął. Kiedy wyjrzałam przez kuchenne okno, JB już nie było. Nareszcie odpuścił i poszedł. Niestety moja chwila spokoju nie trwała długo. Nie zdążyłam zjeść, a już musiałam szykować się na spotkanie z Alexis, która zadzwoniła po  mnie...
Alexis

Nie było mnie w LA dość długo, ale sprawy miały się po staremu. Justin z Patty mimo tego, że się kochają, zachowywali się, jakby w ogóle im na sobie nie zależało. Nasz plan, który staraliśmy się zrealizować kilka dni temu nie wypalił. Miało być inaczej, ale jak to w życiu bywa, potoczyło się tak, jak nie miało. Dzieciaczki się do siebie nie odzywały i nie wiedziałam co robić. Czułam i czuję się trochę jak ich uczuciowa niania, ale lubiłam i nadal lubię to. Pierwszy raz nie wiedziałam, co podpowiedzieć Biebsowi, a co poradzić Patty, by znowu się do siebie odzywali.
Musiałam zadzwonić do Fernando, strasznie stęskniłam się za jego głosem. Nie rozmawialiśmy długo, ponieważ był zajęty. Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę i zadzwoni później. Zastosowałam się do tego i praktycznie przez cały wieczór wyczekiwałam kolejnej rozmowy.
- No nareszcie! Myślałam, że już nie zadzwonisz!
- Nie myśl tyle, kochanie. Lepiej ubierz się ciepło i wyjdź na balkon.
- Czy to jest ta niespodzianka? - Spytałam podekscytowana.
- Zobaczysz.Nando stał pod blokiem z wielka torbą na ramieniu, bukietem czerwonych róż w jednej i telefonem w drugiej ręce. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się wielki uśmiech. Zawołałam go na górę, a słysząc pukanie do drzwi szybko otworzyłam je i rzuciłam się na swojego ukochanego.
- Ej, daj mi się rozebrać! - Zawołał Nando.
- Dobra, to czekam w salonie - powiedziałam i poszłam. Kiedy Torres dołączył do mnie zaczęłam opowiadać mu o Patty i Justinie. Wyglądał na zmartwionego. Poparł mnie, kiedy powiedziałam, że powinniśmy im pomóc.
- Wiesz co, jestem bardzo zmęczony i nie mam teraz głowy do takich spraw. Jutro coś wymyślimy, a dzisiaj... dzisiaj nadaję się tylko do jednego - powiedział i wziął mnie na ręce, po czym wszedł do sypialni i rzucił się ze mną na łóżko.
- A na to nie brak ci siły? - Zapytałam ze śmiechem. Nie odpowiedział nic, tylko pocałował mnie czule. Potem... hmm, chyba każdy wie, co było potem.
Kiedy obudziłam się, Nando nie było obok. Znalazłam go w kuchni. Robił jajecznicę i smarował masłem tosty. Byłam zachwycona tym widokiem. Podczas konsumowania śniadania dokończyliśmy wczorajszą rozmowę.
- Zadzwoń po Justina.
- Sam po niego zadzwoń. Na pewno ucieszy się słysząc twój głos - powiedziałam, a Fernando wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił do chłopaka. JB zjawił się u nas strasznie szybko, co bardzo nas zdziwiło.
- Byłeś u niej? - Zapytałam nerwowo.
- Ta... przecież tak to nie dotarłbym do was tak szybko.
- Faktycznie. Co zrobiła dzisiaj?
- Naprawdę chcecie wiedzieć - Spytał uśmiechając się od ucha do ucha. - Chciała mnie zabić...
- Justin, nie żartuj sobie!
- Ale ja mówię prawdę. Rzuciła we mnie kwiatkiem. Na szczęście nie trafiła. Potem zaśpiewałem jej coś jeszcze. Mam nadzieję, że nie obraziła się za to, że śpiewałem, że nie ma serca. Z resztą kto ją tam wie... - cicho westchnął - a przed chwilą zadzwonił Nando, no to zebrałem się i proszę, jestem. Chyba do końca życia będę grał pod tym oknem. Też tak myślicie?
- Stary, współczuję ci, moja nie jest aż tak uparta - wyszeptał Torres.
- Skarbie, wszystko słyszę! A Patty wcale się nie dziwię, ale ma dobre serce, dlatego wiem, że kiedyś wreszcie odpuści.
- Chyba nie dożyję tego dnia... - powiedział Justin przeciągając się.
Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Oboje z Nando wiedzieliśmy, że chłopak żartuje, ale tak naprawdę było w tym trochę racji. Nie znamy się z Patty długo, ale odkąd pamiętam zawsze była zawzięta i uparta i potrzeba było cudu, by zmienić jej zdanie czy przekonać ją do czegoś. Justin jako jeden z nielicznych miał na nią największy wpływ.
- I co ja mam zrobić?
- Wiesz co, chyba wpadłem na pewien pomysł - powiedział Fernando uśmiechając się szyderczo.
- Justin, nie słuchaj go! Po twojej minie od razu można wywnioskować, że jest to coś głupiego, a to nie są żarty, bo chłopak naprawdę potrzebuje naszej pomocy.
- Alexis, wyluzuj. Najpierw niech powie nam, o co mu chodzi - powiedział spokojnie Just.
- To było rok temu, kiedy urządzaliśmy wieczór kawalerski jednemu z naszych kumpli z klubu.. Do tej pory nie wiem, jak na to wpadliśmy, ale pomysł był genialny...
Justin (30 minut później)
Alexis nie do końca była przekonana do tego pomysłu. Szczerze mówiąc ja też nie. Nie chodzi o to, że był zły, bo bardzo mi się podobał, ale czułem, że wszystko zepsuje się jeszcze bardziej, a nadzieja na wybaczenie mi pryśnie jak bańka mydlana. Mimo to przygotowałem się jak najlepiej do naszej ''akcji''.
Alex zadzwoniła do Patty i umówiła się z nią na zakupy. Miejscem ich spotkania był parking pod blokiem. Moja dziewczyna zjawiła się punktualnie. Była dokładnie dwunasta w południe, kiedy podeszła do swojej przyjaciółki i przywitała się z nią ''na buzi''. Wtedy Nando wyszedł z samochodu, w którym siedział razem ze mną. Patty zdziwiła się, bo i tak miały już wsiadać do samochodu.  Później zorientowała się już chyba, że Fernando i Alexis należą do Bieber Team i to wszystko, co się właśnie stało, jest częścią naszego nikczemnego planu.
Patty

Byłyśmy umówione o dwunastej na naszym parkingu. Zjawiłam się na czas. Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam Nando siedzącego za kierownicą czarnego BMW Alexis. ''Nareszcie przyleciał do LA'' - pomyślałam. Po krótkim przywitaniu zaczęłyśmy się zbliżać do samochodu. Wtedy Torres wysiadł z niego. Po co? Przecież i tak mieliśmy już jechać. Alexis szła za mną, kiedy zawołała moje imię, obróciłam się, a potem... nie widziałam już nic. Głowę miałam przewiązaną czarną chustą, która zasłaniała mi oczy. Poczułam, jak jakaś duża, szorstka dłoń łapie mnie za nadgarstek, obraca mnie i ciągnie w stronę, w którą szłam z przyjaciółką, czyli w kierunku samochodu. Próbowałam wyrwać się z jej uścisku, ale byłam za słaba. Krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam: ''Pożałujecie tego! Mówiłam wam, żebyście mu nie pomagali! Puśćcie mnie, bo i tak nic nie wskóracie!''. Oni tylko śmiali się ze mnie i w ogóle nie traktowali mnie poważnie, a przecież nie kłamałam. Tysiąc razy mówiłam, że nic nie zdoła mnie skłonić do przebaczenia temu dupkowi.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ta sama dłoń, która trzymała mnie wcześniej, pochyliła moją głowę, bym nie uderzyła się, a potem posadziła na miękkim siedzeniu i zapięła pasami. Ruszyliśmy.
Nie wiedziałam, jak długo jedziemy, ale wydawało mi się, że ta droga nie ma końca. Nie odzywał się nikt, prócz mnie. Co chwilę wspominałam o tym, że ich zabiję, że Justin też dostanie za swoje i że ten ich cały plan na pewno nie wypali. Oni tylko śmiali się po cichu myśląc, że znów żartuję.
Kiedy skończyłam swój monolog, włączyli radio. Leciało akurat Call me maybe, więc poprosiłam, by podgłosili i zaczęłam śpiewać. W sumie śpiewałam cały czas, bo znałam każdą kolejną piosenkę, która leciała. Starałam się śpiewać bardzo głośno i strasznie nieczysto, by umilić im podróż. Absolutnie nie miałam zamiaru przestawać, bo uważałam to za pewien rodzaj zemsty :)



DZIĘKUJĘ AGG, KTÓRA NAPISAŁA KAWAŁEK ''OCZAMI ALEXIS''!

3 komentarze:

  1. Ojej :3 to jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham jeszcze bardziej ♥ Mam nadzieję, ze rozdział pojawi się teraz baaaardzo szybko ;D Jestem ciekawa co zrobią Pattie.

      Usuń
  2. SPAAM :3333333

    OdpowiedzUsuń