Zapowiadał się piękny dzień. Słońce towarzyszyło mieszkańcom LA od samego rana, jednak były to tylko pozory, bo tak naprawdę na dworze było strasznie zimno. Zanim Justin i Patty wyszli z domu, ubrali się bardzo ciepło. Chłopak dał dziewczynie swoją kurtkę, bo zmarzłaby w płaszczu, który założyła przed wczorajszym wyjściem.
Wsiedli do srebrnego Fisker'a i powoli odjechali spod posiadłości Biebera. Za kierownicą siedziała Patty, której ból głowy dokuczał znacznie mniej, niż Justinowi. Chłopak nie potrafił usiedzieć w miejscu, co chwilę przełączał piosenki i ciągle grzebał po kieszeniach. Uspokoił się dopiero wtedy, kiedy dziewczyna powiedziała:
- Otwórz schowek.
Justin uczynił to, co powiedziała. Z malutkiej szafeczki wyleciała paczka papierosów, którą chwycił w dłoń w mgnieniu oka.
- Po co mi to? - spytał zdziwiony.
- Dobra, już nie udawaj. Przecież wiem, że szukasz fajek. Wiedziałam, że tu są, bo schowałeś je kiedy...
- Kiedy odwoziłaś pijanego i pobitego Biebsa do domu - dokończył i uśmiechnął się, po czym schował paczkę do kieszeni.
- Obiecałem ci coś i dotrzymam słowa. Takie gówno nie będzie mnie zmuszało do zrywania obietnic, nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy i zapal tego papierosa, bo jak nie, to zrobię to za ciebie.
Justin uchylił okno, wyciągnął fajkę i zapalił ją, po czym zaczął upajać się dymem.
- Na twoje życzenie, pamiętaj - powiedział stanowczo.
Oboje weszli na górę, gdzie Sasha zrobiła im mocną kawę. Ucięli sobie z nią miłą pogawędkę, po czym przenieśli się do pokoju Patty. Spędzili ze sobą jeszcze trochę czasu, który był przepełniony czułymi słówkami, uściskami i pocałunkami, po czym rozstali się mniej więcej w porze obiadowej.
Justin
Zaraz po wyjściu od Patt zadzwoniłem do Alfredo (pierwszy z lewej ) i zaprosiłem go do siebie na wieczór. Jak się później okazało nie byliśmy sami, bo Al zabrał ze sobą kilku tancerzy z naszej ekipy. Uwielbiam takie spotkania, ale wtedy chciałem wreszcie powiedzieć mu o wszystkim, dlatego zaprosiłem tylko jego. Mimo wszystko cieszyłem się, że ten wieczór spędziłem w tak miłym towarzystwie. Jak zwykle było dużo śmiechu. Sporo tańczyliśmy i powtarzaliśmy sobie układy z odwołanego Believe Tour.
Patty
Skończył się październik. W listopadzie spotykaliśmy się coraz rzadziej. Justin wolał towarzystwo przyjaciół, ekipy, a nawet Seleny. W końcu zaczęłam podejrzewać, że okłamuje mnie i wymyśla sobie te ''wymówki''.
Dzwoniłam, pisałam, a on nie odpowiadał. W końcu przestałam, bo to nie miało to sensu. Znów mnie olał. Czemu? Nie wiem...
Sasha ulitowała się nade mną i ponownie zatrudniła w swojej pralni. Uwolniła mnie od ciągłego siedzenia w domu, obijania się, czytania książek, głośnego słuchania muzyki, czasem nawet sprzątania... ale przede wszystkim od samej siebie. Poprosiłam ją, by nie poruszała tematu Justina. Dobrze wiedziała, że nie mam ochoty rozmawiać o nim. Pocieszała mnie zawsze, kiedy płakałam i łapałam doła.
Znowu się nabrałam - powtarzałam sobie codziennie. Wcześniej nie chciałam wracać do Polski właśnie ze względu na niego. Nagle zmieniłam zdanie. Były dni, w których dzwoniłam do rodziców i mówiłam, że mogą spodziewać się mnie dosłownie w każdej chwili. Niestety wciąż miałam nadzieję, że Justin się odezwie, że wcale o mnie nie zapomniał, że mnie nie wykorzystał, nie oszukał...
Był 20 listopada. Siedziałam w swoim pokoju i po raz setny czytałam ''Ojca chrzestnego'', by znów choć na chwilę przenieść się w inny świat i zapomnieć o swoich problemach. Telefon leżał na stole w kuchni. Dzwonił i dzwonił - nie miałam wyjścia, musiałam tam iść i odebrać go.
- Halo?
- Hej, jest u ciebie Justin?
- Nie.
- A nie wiesz, gdzie jest?
- Nie, nie wiem. Stało się coś?
- Nie, to znaczy...
- Mów, może uda mi się jakoś pomóc.
- Po prostu źle się czuję i chcę, by był obok.
- Ale dajesz sobie radę czy nie za bardzo?
- Tak średnio. Dobra, nie przeszkadzam. Dzięki, pa.
- Spoko, trzymaj się.
Ku mojemu zdziwieniu naszej rozmowie towarzyszyła miła atmosfera, więc Selena chyba naprawdę źle się czuła. Nie miała nawet siły mi dogryźć, co wręcz uwielbiała robić. Może pomyślicie sobie, że zrobiłam źle, ale nie żałuję swojej decyzji. Po prostu postanowiłam pojechać do niej. Zwłaszcza, że jej błogosławiony stan był już raz zagrożony. Dlatego nie można było lekceważyć nawet najmniejszych dolegliwości. Szkoda, że nie mogła liczyć nawet na Justina.
Zamówiłam taksówkę, z której po niedługim czasie wysiadłam pod samym wejściem do posiadłości państwa Gomez. Zadzwoniłam, a furtka od razu otworzyła się. Szybko pobiegłam na werandę, po czym zapukałam do drzwi. Po chwili stanęła w nich zdziwiona Selena. Powiedziała, że myślała, że to jej mama i dlatego otworzyła tak szybko. Wyglądała strasznie i zapewne tak też się czuła. Miała przeszklone oczy i ledwo co stała na nogach. Spytała, czego chcę i co tu robię. Grzecznie odpowiedziałam, że ostatnio Justin nie jest sobą i zachowuje się bardzo dziwnie, dlatego jestem w zastępstwie za niego. Potwierdziła tylko moje słowa dotyczące chłopaka i wpuściła mnie do środka.
- Naprawdę nie musiałaś przyjeżdżać, dałabym radę. Z resztą mama zaraz wraca i zaopiekuje się mną.
- Ale mama nie nazywa się Justin Bieber, prawda?
Nie odpowiedziała. Spuściła głowę i ruszyła w kierunku salonu. Rozebrałam się, po czym poszłam za nią. Kazała mi rozgościć się i od razu zaproponowała kubek owocowej herbaty. Zaoferowałam swoją pomoc, ale odrzuciła ją i sama poszła do kuchni. Bałam się o nią, bo wyglądała lichutko i powinna odpoczywać, a nie obsługiwać mnie. To dziwne, nawet bardzo dziwne, jednak rozumiałam ją doskonale. Jej chłopak i co ważniejsze - ojciec ich dziecka, miał ją w dupie.
Słysząc głośny huk szybko pobiegłam do kuchni. Podłoga była mokra, kubki potłuczone, a dziewczyna stała oparta rękoma o kuchenny blat i płakała.
- Nic się nie stało, nie płacz, posprzątam i zrobię nową, a ty odpocznij.
Złapałam ją za rękę, zaprowadziłam z powrotem do salonu i posadziłam na kanapie.
Kiedy posprzątałam i zrobiłam nam nową herbatę, wróciłam do niej, usiadłam obok i zaczęłam rozmowę, jednak ona pozostawała obojętna na moje słowa. Przestała płakać, ale wciąż wpatrywała się w podłogę. Nie wiedziałam co zrobić do czasu, kiedy... kiedy przytuliła mnie, a po jej policzkach znów zaczęły spływać słone łzy.
- Nie mam siły, rozumiesz? Nie mam! - wykrzyczała. - Nie chcę tego dziecka. Nie dam rady z tym wszystkim. Nawet go nie interesuję. Przecież macie ze sobą lepszy kontakt niż my...
Zrobiło mi się gorąco. Byłam prawie pewna, że za chwilę powie, że wie o naszym romansie.
- Jesteście kimś więcej niż przyjaciółmi. My, kiedy tylko i wyłącznie kumplowaliśmy się, nie byliśmy tak zżyci jak wy teraz. Doskonale wiem, że...
- Że? - spytałam, ponieważ wiedziałam w 100%, jakie słowa padną z jej ust.
- Że bardziej by się przejął tobą i twoim dzieckiem niż przejmuje się własnym.
Ulżyło mi. Możliwe, że Selena podejrzewała coś, ale najważniejsze jest to, że nie wspomniała nic więcej o moich relacjach z jej chłopakiem.
- Przecież wiesz, że on taki nie jest. Tylko ostatnio uderzyło mu coś do głowy i nawet ja nie wiem co. Nie przejmuj się, dacie radę, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Porozmawiam z nim o tym i może się otrząśnie. Więc dla ciebie też nie ma czasu, tak?
- W ogóle. Jest ''bardzo zajęty''.
Justin mówił mi dokładnie to samo, co Sel. Zrobiło mi się przykro, że traktuje nas w taki sposób. Nie miałam wyjścia, musiałam z nim porozmawiać.
Na szczęście wróciła pani Gomez, więc mogłam wrócić do siebie. Nie chciałam wracać do domu, więc udałam się na plażę. Usiadłam na wilgotnym piasku i wzięłam do ręki telefon, po czym wybrałam numer Justina...
Justin
(party hard coś coś X_X - klik!)
Wszystko zaczęło się od wieczoru z Alfredo i ludźmi z ekipy. Imprezowałem praktycznie codziennie. Zawsze dzwoniłem po chłopaków (Christian'a, Chaz'a i Ryan'a), a oni przyprowadzali ze sobą masę znajomych, m.in. Katy (<-- klik)... Przychodziła zawsze. Rozmawiało się z nią średnio, ale za to tańczyła świetnie. Na każdej imprezie parkiet należał do nas. Różniła się od wszystkich dziewczyn, które pojawiały się na naszych imprezach. Była śliczna i co tu kryć - miała to coś.
Często wychodziliśmy na miasto, ale mniej więcej w połowie listopada na stałe przenieśliśmy się do mojego domu. Mama była wciąż w Kanadzie, więc mogłem sobie pozwolić na coś takiego. Gadaliśmy, tańczyliśmy, graliśmy na X-box'ie i całkiem sporo... piliśmy. Można powiedzieć, że impreza taka, jak zawsze. Nie do końca. Była chyba 2 w nocy, kiedy chłopaki przynieśli dragi, które załatwiła mi Alexis. Nie wzięliśmy dużo - przynajmniej tak mi się zdaje.
W środku było strasznie głośno, dlatego wyszedłem na balkon, kiedy poczułem wibracje w kieszeni spodni. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Patty. Odrzuciłem połączenie. Zapaliłem papierosa i wróciłem do środka.
Wbiegając na parkiet chwyciłem w dłoń butelkę piwa. Podniosłem ją w górę i przechyliłem. Niestety jej zawartość nie trafiła do moich ust tylko na moje ubrania i na Katy, z którą jak zawsze tańczyłem. Stanąłem za nią i złapałem jej biodra. Co było potem? Chłopaki wciągnęli coś jeszcze, ale nie pamiętam już, co robiłem ja.
Zaraz po przebudzeniu zabrałem się za sprzątanie. Takiego syfu nie było w tym domu nigdy. Tym razem przesadziłem. Obudziłem chłopaków, bo tylko oni zostali u mnie na noc. Kiedy ogarnęliśmy już trochę, usiedliśmy i na spokojnie odtwarzaliśmy sobie całą imprezę. Pamiętaliśmy niewiele, ale każdy z nas miał na telefonie masę ciekawych zdjęć. Zapytałem chłopaków, co działo się pod koniec. Jak się okazało szybko przypomnieli sobie i powiedzieli mi. Nie brałem dużo, ale jak wiecie mam słabą głowę i nawet najmniejsza ilość prochów potrafi mnie niesamowicie odmóżdżyć.
- Stary, byłeś ostro nawalony, co widać na tym zdjęciu... - powiedział Ryan i podał mi swój telefon.
- No chyba żartujesz! Ja... przecież ja nie wiedziałem co robię! A jeśli Selena się dowie?
- Just, wyluzuj, nikt nic nie pamięta, uwierz - pocieszył mnie Christian.
- No nie byłbym tego taki pewien. Muszę jeszcze przejrzeć połączenia i wiadomości.
Okazało się, że dzwoniła do mnie Patty, a ja nie odebrałem. Znów spieprzyłem sprawę. W ogóle co się ze mną stało? Imprezy z chłopakami były ważniejsze niż dziewczyna, którą kocham i moje dziecko. Odbiło mi i tyle. Szkoda tylko, że nie pomyślałem w ten sposób trochę wcześniej, bo teraz już nic nie da się odkręcić...
much love from Juju & Patty
widzę, że justina z lekka popierdoliło :C i szkoda, że tak późno się ogarnął. ale miło by było gdyby patty mu wybaczyła :) a selenie też współczuję, biedna. czekam na następny <333
OdpowiedzUsuńChciałem sprostować informacje na temat najlepszego znaku zodiaku, ponieważ nie żadne ryby tylko RAK :D
OdpowiedzUsuń<3333333333333333333333333333333333333333 nie potrafię napisać nic innego ;c Justin przewala, sorry, że on taki imprezowicz wielki.. xD ^^
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny, hyhyhy :D :D
Kocham mocno :3
~Karla ♥
Aaaaaa jest 17 <3 ,
OdpowiedzUsuńfajnie że go napisałaś,:))
od razu zwrot akcji , ale to dobrze bo jest ciekawie , :DD
Justin troche zaszalał .
ja mam nadzieję że Patty mu wybaczy ,bo darowała mu jego odskoki nie raz , i myślę że ta miłość jej do niego jest bardzo silna , i przetrwa te wszystkie problemy ;))
w tym rozdziale po raz pierwszy zrobiło mi się żal Seleny ;)
jak dla mnie spełniasz nasze oczekiwania na 200% ;*
podsumowując : rozdział świetny <3 , i czekam na następny - karolina