sobota, 1 września 2012

11.

Kilka dni po imprezie spotkałam się z Alexis. Dokładniej rzecz biorąc, zostałam zaproszona przez sąsiadkę do jej domu, na kawę. 
Zbliżała się godzina spotkania, więc zaczęłam zbierać się do wyjścia. Po powrocie z pracy upiekłyśmy z Sashą ciasto czekoladowe, którego kilka kawałków odłożyłam na bok, by zabrać ze sobą do sąsiadki.Dziewczyna powitała mnie z uśmiechem, po czym podziękowała za wypiek. Najpierw poszłyśmy do kuchni po kawę, a chwilę potem siedziałyśmy już w salonie rozkoszując się jej smakiem. Żadna z nas nie miała zamiaru rozpocząć rozmowy. Na twarzy Alexis widziałam wyraźne zakłopotanie. Po kilkunastu minutach wreszcie powiedziała:- Słuchaj, głupio wyszło z tym Fernando. Nie chciałam, żebyś dowiedziała się o nas w ten sposób. Pewnie uważasz, że jestem jakąś szmatą, która bierze się za żonatych facetów. Żeby tylko, przecież oni mają dzieci. Uwierz, to nie tak. On sam mi powiedział, że ta miłość wypaliła się już dawno, a teraz chodzi im głównie o dobro dzieci. 
- To dobrze, że nie jest tak, jak się wydaje. Skoro zaczęłaś, to może powiesz mi skąd wy się w ogóle znacie. Bardzo mnie to interesuje, wiesz? - Naprawdę byłam ciekawa, jak to się zaczęło, dlatego zależało mi na tym, by Alexis nie wypadała z transu i opowiadała dalej.
- W sumie to dzięki mojemu tacie, który jest wielkim fanem Chelsea i zna się z trenerem. Kiedyś zabrał mnie na mecz, gdy Torres dopiero zaczynał grać w tym klubie. Po rozgrywce mój tata gadał z trenerem, który zapoznał mnie ze wszystkimi zawodnikami. Z Torresem rozmawiało mi się bardzo dobrze. Umówiliśmy się na kawę, ale jak się później okazało, nie skończyło się tylko na jednej kawie. Podczas jednego ze spotkań zaproponował, żebyśmy przenieśli się do jego mieszkania no i tak to się zaczęło.
- W sumie można powiedzieć, że to taka miłość od pierwszego wejrzenia. Cieszę się, że opowiedziałaś mi o tym wszystkim, naprawdę.
- Ale nie mówmy już o mnie. Jak twoje relacje z Justinem? Wyjaśniliście sobie wszystko, czy jeszcze nie?
- No powiedzmy, że tak. Nie odzywał się od soboty. Napisał tylko, że w tym tygodniu nie będzie miał dla mnie czasu, bo jest zajęty sprawami związanymi z wydaniem książki. Przeprosił, chociaż tyle. Nie mam co liczyć na więcej.
- Dokładnie, to jest najważniejsze. Ech, faceci.
- Ty i Nando to ciekawszy temat i nie sprzeczaj się ze mną. Tak w ogóle, to wrócił już do domu?
- Tak, wrócił. Wiesz, treningi są najważniejsze; częściej spotykamy się w Londynie, chociaż jak widzisz, czasem oboje możemy pozwolić sobie na przyjazd tutaj.
Fernando i Justin - były to główne tematy naszego spotkania. Siedziałyśmy tak jeszcze i plotkowałyśmy przez dobrą godzinę. Dopiero w okolicach dwudziestej pierwszej wróciłam do siebie.
Zaraz po wejściu do mieszkania szybkim krokiem poszłam do łazienki, żeby nalać wody do wanny. Jedyne, o czym marzyłam w tym momencie, była gorąca kąpiel, podczas której mogłam pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Po paru minutach mogłam się już zanurzyć.
Resztę wieczoru spędziłam z Sashą oglądając jej ulubione, brazylijskie seriale.
Na balkon przeniosłam się dopiero wtedy, kiedy kobieta poszła spać. Mimo późnej godziny wieczór wciąż był ciepły. Rozsiadłam się wygodnie na drewnianym krzesełku trzymając w ręku szklankę coli. Byłam pogrążona w myślach o Justinie. Męczyła mnie ta sprawa z papierosami. Nie chciałam, żeby palił. Jest to jednak jego życie, w które nie mogę aż tak ingerować. Najwidoczniej wydarzyło się coś bardzo złego, skoro wpadł w nałóg. Tylko co? Może chodziło o Selenę albo miał kłopoty w rodzinie? Najgorsze było to, że słowem o niczym nie wspomniał, więc nie miałam zielonego pojęcia, co się mogło stać.
Było już dawno po północy, a ja nadal prowadziłam na balkonie rozmowy z samą sobą. Przed pierwszą wstałam z krzesła, podeszłam do balustrady, po czym oparłam się na niej. Z tego miejsca miałam doskonały widok na całą okolicę oświetloną światłem licznych latarni. Moją uwagę przykuła dość wysoka, męska postać wchodząca do naszej klatki. Przez chwilę wydawało mi się, że to Justin. Było to jednak rzeczą niemożliwą. Nie zna żadnej osoby, prócz mnie, która tu mieszka. Poza tym było już bardzo późno. Z czasem doszłam do wniosku, że po prostu mi się przewidziało, a wszystko przez to, że za dużo o nim myślałam.
Cały następny dzień spędziłam w pracy mimo tego, iż była to niedziela. Wróciłam bardzo zmęczona, więc położyłam się do łóżka wcześniej niż zawsze. Była pierwsza w nocy, kiedy obudził mnie telefon. Niechętnie podniosłam go z szafki i odebrałam. To była Alexis. Mówiła szybko i niewyraźnie, ale zrozumiałam ją doskonale. Powiedziała, że jest w barze u Jack'a, gdzie Justin bije się z jakimś facetem i dobrze by było, gdybym przyjechała po niego, bo nikogo się nie słucha i nie chce przestać. Pierwsza myśl, jaka przeszła przez moją głowę brzmiała tak: Justin jest pijany. Nie pozostało mi nic innego, jak ubrać się i jechać tam. Założyłam na siebie byle co, a dokładniej bluzę zakładaną przez głowę, krótkie, jeansowe spodenki i trampki. Szybko zamówiłam taksówkę, w której przeczesałam ręką potargane włosy. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Wpadłam tam jak burza. Moja przypuszczenia były trafne. JB wyglądał gorzej niż ja u Alex. Wszyscy kliencie patrzyli na to całe widowisko z zaciekawieniem. Ja również, bo nie wierzyłam własnym oczom. Moje przyjście przerwało szarpaninę i ostrą wymianę zdań.
- Justin, co ty robisz?! - krzyknęłam z oburzeniem. Mężczyzna, z którym się sprzeczał, zaśmiał się ironicznie i powiedział:
-  Widzę, że ta małolata przyszła ci z pomocą. Nie wiedziałem, że ludzi od ratowania dupy też posiadasz. Wiesz co? Szkoda mi jej, ciebie w sumie też, więc spieprzaj stąd, gówniarzu. Policzymy się innym razem.
W oczach Justina było widać straszną złość, która zaraz znalazła swoje ujście. Szatyn próbował uderzyć przeciwnika, jednak ten był szybszy. Gdyby chłopak nie był pijany, z pewnością zdołałby zrobić to pierwszy, tym razem było niestety inaczej. Mężczyzna obrał sobie za cel dolną część twarzy. Warga Justina momentalnie spuchła, po czym z miejsca, w którym była rozerwana powoli zaczynała sączyć się krew. Nogi same się pod nim uginały, po chwili przewrócił się. Mężczyzna znów zaczął się śmiać. Tym razem jednak Justinowi udało się. Szybko wstał i przywalił mu z całej siły, po czym znów krzyknęłam: Justin, uspokój się! - po czym złapałam go mocno za nadgarstek i wyprowadziłam na zewnątrz. Zaraz potem dołączyła do nas Alexis, której podziękowałam. Kto wie, w jakim stanie był by Justin, gdybym tam nie przyjechała.
- A ty co tu robisz?
- Pokłóciłam się z Nando i przyszłam się napić, a trafiło mi się również świetne widowisko. O, jest moja taksówka. Wracam do domu, jedziesz?
- Nie, dzięki. Muszę go odwieść.
- Dobra, to trzymajcie się - powiedziała, po czym zniknęła za drzwiami żółtego samochodu.
- Masz, przyłóż sobie chusteczkę do tych ust. Wiesz, ze mogło ci się stać coś o wiele gorszego? Co ty tu w ogóle robisz? Z kim przyjechałeś?
- Spokojnie, nic się nie stało przecież. Przyjechałem się napić, sam.
- Jeszcze tego brakowało... naprawdę nie wiem co się ostatnio z tobą dzieje. Na pewno nic dobrego. Sam? A czym?
- Jak to czym? Moją furą, nikt takiej nie ma. Chcesz się przejechać? Wiem, że laski lubią szybkie samochody...wsiadaj mała!
- Daj kluczyki, odwiozę cię do domu - powiedziałam przerywając jego wywody, po czym zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu srebrnego Fisker'a. Kiedy już udało mi się zlokalizować auto, podeszłam do niego wciąż trzymając Justina za rękę. Był w strasznym stanie, ledwo co szedł, więc wolałam mieć nad nim jakąkolwiek kontrolę. Sam wsiadł do samochodu. Niestety, nie z tej strony co trzeba.
- Słuchaj, Justin. Dzisiaj ja zabieram cię na przejażdżkę, tym razem to ja wyrywam na szybkie auto, okej? Ale ty będziesz siedział tuż obok, to miejsce tez jest fajne - po tych słowach JB opuścił miejsce kierowcy i przesiadł się na miejsce pasażera. Cieszyłam się, że nie stawiał oporu i od razu zrozumiał, o co mi chodzi, a specjalnie mówiłam do niego jak do dziecka. Bałam się jechać taką maszyną, jednak nie miałam innego wyjścia. Poza miastem wyciągnęliśmy ponad setkę. Jechaliśmy dłużej niż ja taksówką, ponieważ dom Biebera znajduje się o wiele dalej od baru, niż mój. Podczas jazdy Justin bawił się radiem, otwierał i zamykał szyby, a przy tym non stop śpiewał, a ja... ja razem z nim. Kiedy zaparkowałam pod jego domem i wysiedliśmy z auta, powiedział:
- No, to faktycznie dzisiaj wyrywałaś i to ostro.
Justin z trudem trafił kluczem do dziurki, po czym szybko otworzył drzwi. Weszliśmy do środka. Stanęłam w przedpokoju, by napisać sms'a do Sashy, żeby nie martwiła się moją nieobecnością, a kiedy się obróciłam, Justina nie było już obok. Weszłam więc dalej. Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Just siedział wygodnie na skórzanym fotelu opierając nogi na szklanej ławie i trzymając w ręku szklankę do połowy wypełnioną trunkiem. Podeszłam bliżej tak, żeby dzieliły nas tylko dwa kroki. Nie usiadłam, tylko od razu zaczęłam rozmowę.
- Czemu tam pojechałeś? Co się stało? Bo gdybyś chciał się napić, to na pewno nie musiałabym tam jechać, a ty się po prostu nachlałeś. Rozmowa z tobą w takim stanie nie ma sensu. Zadzwonię rano, wtedy może uda mi się czegoś dowiedzieć. Dobranoc - powiedziałam, obróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Trzymałam już rękę na klamce, kiedy zawołał:
- Patty, zostań. Nie chcę zostać tu sam, proszę...
Zdziwił mnie fakt, że jednak się odezwał. Zdjęłam buty i ponownie weszłam do salonu. Tym razem usiadłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie mówiłam nic, sam wytłumaczył mi wszystko.
- Pokłóciłem się z mamą, bo chciała lecieć do Kanady i zostawić mnie z tym całym gównem samego. Nie pozwoliłem jej na to, ale wiesz co? Jeszcze sam ją odwiozłem na to lotnisko. Potem pojechałem do baru no i resztę już znasz. Nie wiem, czemu pozwoliłem jej wyjechać.
- Z jakim gównem? Czyli stało się coś złego. Tak jak myślałam. Nie chcesz mówić, okej. Może kiedyś się dowiem.
Nie odpowiedział nic. Dopiero po chwili wstał, odstawił szklankę i usiadł koło mnie. Cały czas patrzyliśmy się na siebie. W sumie sama nie wiem czemu. Odsunęłam się, bo jego oddech był przepełniony zapachem procentów. On jednak przysunął się znowu i powiedział: przepraszam, po czym musnął moje wargi. Nie odwzajemniłam pocałunku i szybko się od niego oderwałam.
- Co ty znowu robisz? Naprawdę, ostatnio w ogóle cię nie rozumiem. Nic nie mówisz, rozumiem, ale przynajmniej nie zachowuj się w ten sposób, bo tylko pogarszasz sprawę i nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi, bo w takim stanie pamiętasz jeszcze o tym, dobrze wiem.
Zaczął się śmiać. Najwidoczniej rozbawiły go moje słowa.
- Zamknij się już, co? - Powiedział, po czym znów mnie pocałował. Tym razem nie byłam obojętna, odwzajemniłam to. Wiedziałam, że później i tak nie będzie tego pamiętał. Potem przytulił mnie, po czym delikatnie muskając moją szyję, wyszeptał: zawszę będę cię kochał, niezależnie od tego, co mówiłem i powiem, pamiętaj o tym.
Nie musiało minąć dużo czasu, żeby usnął. Po jakimś czasie udało mi się wyjść spod niego. Przykryłam go kocem, a sama za miejsce spania obrałam sobie fotel.
Zaraz po przebudzeniu się zerknęłam na zegarek. Była dziesiąta. Rozejrzałam się wokół, ale Justin'a nigdzie nie było. Poszłam do kuchni. Stał tam oparty o blat, bez koszulki, pił napój energetyczny i patrzył w okno.
- O, wstałaś. Ja... ja przepraszam cię za wczoraj, bo wiem, co się stało. Przypomniałem sobie i nawet nie wiesz jak mi głupio. Muszę załatwić to wszystko sam, a potem dopiero sprowadzić tu mamę. Dzięki, że zostałaś i w ogóle, że ogarnęłaś jakoś tą sytuację. Widzę, że nie ucierpiałem aż tak bardzo - powiedział ze śmiechem. - Tym gościem zajmę się później, wkurzył mnie niemiłosiernie, idiota. Nie pytaj o co poszło, bo sam nie wiem. Po prostu zaczął mnie wyzywać, a gdyby nie to, że byłem pijany na pewno dostałby pierwszy.
- Przecież wiem. No, wczoraj dałeś niezły popis. Nie pamiętasz wszystkiego, to dobrze.
- Czemu? Aż tak źle było? Zaraz pójdę do garażu sprawdzić, czy nie zarysowałaś mi Fisker'a - powiedział głośno, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. - Nie no tak na serio to jeździsz nieźle, nie żartuję.
- Dzięki, tata mnie uczył. Jest już późno, a ja chciałabym iść jeszcze dzisiaj do pracy, więc będę się zbierać.
- Poczekaj chwilę, przebiorę się i cię odwiozę.
- Ty? Nie wiem czy jesteś już w stanie, ale jak wolisz. Dobra, tylko się pośpiesz.
JB błyskawicznie się ubrał i równie szybko odwiózł mnie do domu. Poprosiłam, żeby wszedł ze mną na chwilę, co też zaraz uczynił. Ku mojemu zdziwieniu Sasha była w mieszkaniu. Powiedziała, że jest jakaś awaria i naprawienie jej zajmie hydraulikom sporo czasu, więc zamknęła pralnie. Wiedziałam, że na pewno zwróciła uwagę na Justina, ale nic o tym nie wspomniała. Zapytała tylko, czy chłopak zostaje u nas. Spojrzałam na niego, bo nie wiedziałam jakie ma plany.
- Właściwie mogę na chwilę zostać. Później pojadę do Scooter'a, żeby obgadać pewne sprawy. Dziwne, że nie dzwonił. Dobrze, że Kenny mnie nie zdradził.
- Właśnie, gdzie jest Kenny?
- W domu. Dałem mu wolne, niech sobie trochę odpocznie ode mnie.
- Dobrze dzieci, to ja was zostawiam i idę do pralni sprawdzić, czy udało im się już coś naprawić. Trzymajcie się, pa - powiedziała Sasha, po czym szybko wyszła. Z jednej strony cieszę się, że rozumiemy się bez słów, że wie, że i tak wszystko opowiem jej w swoim czasie i zawsze daje mi i Justinowi chwilę dla siebie.




Nie chciałam, żeby działo się coś między Justinem i Patty, ale jak widać nie potrafię się powstrzymać. Dziękuję za komentarze pod dziesiątką. Proszę o szczere opinie tutaj. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Może uda mi się dodać coś jeszcze przed rokiem szkolnym? Nie wiem, zobaczymy. Na pewno Wasze komentarze (jak zawsze) będą wspaniałą motywacją do napisania kolejnego rozdziału :) 
Patty

2 komentarze:

  1. Super, zresztą jak każdy ;*
    z Justina się taki bad boy robi :DD
    dobrze że pomiędzy nim a patty sie coś dzieje bo przynajmniej jest ciekawie :}} - karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, no bad boj trochę jest . ^^ Dawaj szybko następny. ! ;D Rozdział świetnyy. ;**

    OdpowiedzUsuń